Napisane: kwiecień-maj
1905
Źródło: Lenin, Dzieła wszystkie, t.
10
Publisher: Książka i Wiedza, Warszawa 1985
Po
raz pierwszy opublikowane: "Wpieriod" 18 (5) maja 1905
r.
Wersja elektroniczna: Polska
Sekcja MIA - kwiecień 2002
Adaptacja: Polska Sekcja MIA - kwiecień 2002
Rewolucja rosyjska dopiero się rozpoczęła, a już z całą wyrazistością występują w niej zwykłe cechy politycznych rewolucji burżuazji. Doły walczą — góra korzysta. Wszystkie niesłychane ciężary walki rewolucyjnej spadły i spadają całkowicie na proletariat jako klasę oraz na pojedynczych wychodźców z burżuazyjnej młodzieży inteligenckiej. Wszystkie częściowo już wywalczone wolności (a raczej mizerne cząstki wolności) w dziewięciu dziesiątych przypadają w udziale górze społecznej, klasom niepracującym. W Rosji, wbrew prawu, panuje obecnie nieporównanie większa niż przed 10 laty, niż przed rokiem, wolność słowa, zgromadzeń, prasy, ale na cokolwiek szerszą skalę korzystają z niej tylko gazety burżuazyjne, tylko zgromadzenia “liberalne". Robotnicy rwą się do wolności, nieustannie torując sobie drogę w nie znane im dotąd i uważane za wręcz niedostępne dla nich dziedziny, ale to przenikanie żywiołu proletariackiego nie obala, lecz potwierdza nasz pogląd. Aktywność udziału w walce politycznej jest odwrotnie proporcjonalna do aktywności w przywłaszczaniu owoców walki. Stosunek wzajemny między ruchem legalnym a nielegalnym (tj. dozwolonym i zakazanym przez prawo) jest tym bardziej “korzystny", im korzystniejsze jest w ramach ustroju społeczno-ekonomicznego położenie tej czy innej klasy. Ruch liberalnej burżuazji tak szeroko rozprzestrzenił się, szczególnie po 9 stycznia, w formach tolerowanych przez prawo, że nielegalny ruch liberalny blednie na naszych oczach z zadziwiającą szybkością. Ruch klasy robotniczej mimo to, że w jednym z najbardziej doniosłych dla niego momentów przybrał arcy-“legalną" formę (złożenie petycji carowi przez petersburski lud roboczy), okazał
się ruchem wyjątkowo nielegalnym, z którym rozprawiono się w sposób wyjątkowo bezwzględny — przy użyciu wojska. Ruch klasy robotniczej rozszerzył się od tego czasu nieporównywalnie, ale wzajemny stosunek elementów legalności i nielegalności prawie że nie uległ zmianie na korzyść tego pierwszego.
Skąd ta różnica? Właśnie stąd, że cały społeczno-ekonomiczny ustrój Rosji zapewnia największą część owoców pracy tym, którzy najmniej pracują. W kapitalizmie inaczej być nie może. Jest to prawo kapitału, które podporządkowuje sobie nie tylko życie ekonomiczne, ale również i polityczne. Ruch dołów wzmaga siłę rewolucyjną; aktywizuje on takie masy ludu, które, po pierwsze, są zdolne doszczętnie zburzyć cały ten przegniły gmach i które, po drugie, żadnymi właściwościami swej sytuacji nie są związane z tym gmachem, które chętnie zwalają ten gmach. Co więcej, nawet nie uświadamiając sobie w pełni celów, do których dążą, przecież są one zdolne i są gotowe zburzyć go, albowiem sytuacja tych mas ludowych jest bez wyjścia, albowiem wieczny ucisk pcha je na drogę rewolucji i nie mają one do stracenia nic prócz kajdan. Ta ludowa siła, proletariat, wydaje się władcom przegniłego gmachu tak groźna dlatego, że już w samym położeniu proletariatu jest coś, co zagraża wszystkim wyzyskiwaczom. Na skutek tego nawet najmniejszy ruch proletariatu, niezależnie od tego, jak skromny był na początku i jak drobne okoliczności go zrodziły, nieuchronnie grozi przerośnięciem własnych, bezpośrednich celów i przekształceniem się w siłę nieprzejednaną, niosącą zniszczenie dla całego starego ustroju.
Ruch proletariatu z racji najbardziej podstawowych właściwości położenia tej klasy w kapitalizmie wykazuje nieprzepartą tendencję do przekształcenia się w zaciętą walkę o wszystko, o całkowite zwycięstwo nad wszystkim, co ciemne, co wyzyskuje i ciemięży. Ruch liberalnej burżuazji przeciwnie — z tych samych racji (tj. na skutek zasadniczych właściwości znamionujących sytuację burżuazj) wykazuje tendencję do paktowania zamiast walki, do oportunizmu zamiast radykalizmu, do skromnego brania pod uwagę najbardziej prawdopodobnych i możliwych do zrealizowania w najbliższej przyszłości zdobyczy zamiast “nietaktownego", śmiałego i zdecydowanego pretendowania do całkowitego zwycięstwa. Kto naprawdę walczy, ten z
natury rzeczy walczy o wszystko; kto przedkłada paktowanie nad walkę, ten z natury rzeczy z góry wskazuje te “okruchy", którymi w najlepszym wypadku jest skłonny się zadowolić (w najgorszym wypadku zadowala się on nawet i tym, że nie toczy się walka, t j. godzi się na długi okres z władcami starego świata).
Oto dlaczego jest zupełnie naturalne, że socjaldemokracja, jako partia rewolucyjnego proletariatu, tak troszczy się o swój program, tak dokładnie zawczasu określa swój ostateczny cel — cel całkowitego wyzwolenia ludzi pracy — tak zazdrośnie strzeże tego ostatecznego celu od wszelkich prób jego zawężania; z tych samych przyczyn socjaldemokracja z taką dogmatyczną ścisłością i doktrynerską nieustępliwością oddziela drobne, najbliższe cele ekonomiczne i polityczne od celu ostatecznego. Kto walczy o wszystko, o całkowite zwycięstwo, ten powinien wystrzegać się, by drobne zdobycze nie wiązały mu rąk, nie sprowadziły go z drogi, by nie sprawiły, że zapomni o tym, co jest jeszcze stosunkowo odległe, bez czego zaś te wszystkie drobne zdobycze — to marność nad marnościami. I na odwrót, partii burżuazji, nawet najbardziej miłującej wolność i lud, niezrozumiała i obca jest owa troska o programy, ten zawsze krytyczny stosunek do niewielkich, stopniowych ulepszeń.
Takie oto myśli nasunął nam “Projekt konstytucji rosyjskiej", opublikowany w tych dniach przez redakcję pisma “Oswobożdienije" pod nagłówkiem: “Zasadnicza ustawa państwowa Cesarstwa Rosyjskiego". Projekt ten, od dość dawna już znany w kraju, wydany został obecnie wraz z uwagami i komentarzem jako “jedyne pełne, ostateczne i przez samych autorów przejrzane wydanie". Okazuje się, że nie jest to projekt Związku Wyzwolenia, lecz opracowany został tylko przez grupę prywatnych osób należących do tego Związku. Mamy więc tu do czynienia, po raz już nie wiadomo który, z owym tak znamiennym dla liberalizmu strachem przed jasnym, wyraźnym i otwartym programem. Partia liberalna rozporządza w Rosji nieporównanie większymi środkami finansowymi i siłami publicystycznymi, nieporównanie większą swobodą ruchu na legalnym gruncie niż socjaldemokracja, a równocześnie jej zacofanie w stosunku do socjaldemokracji, jeśli chodzi o określoność pod względem programowym, rzuca się wprost w oczy. Liberałowie wręcz Unikają programu, wolą zamieszczać w swoim organie poszczególne, pełne sprzeczności oświadczenia (np. na temat powszechnego prawa wyborczego) albo “projekty" grup prywatnych osób, które w niczym nie wiążą całej partii (czyli całego Związku Wyzwolenia) jako całości. Nie jest to oczywiście przypadkowe; jest to nieuniknione następstwo sytuacji społecznej burżuazji jako klasy w społeczeństwie współczesnym, klasy znajdującej się pod naciskiem samowładztwa oraz proletariatu, rozpadającej się na frakcje z powodu drobnych różnic interesów. Sofizmaty polityczne wypływają z takiego położenia w sposób zupełnie naturalny.
Na jednym z takich sofizmatów chcielibyśmy obecnie skupić uwagę czytelników. Podstawowe cechy projektu konstytucji pisma “Oswobożdienije" są znane: monarchia zostaje zachowana — sprawy republiki w ogóle się nie rozważa (najwidoczniej “realni politycy" burżuazyjni uważają, że jest to sprawa niepoważna!), tworzy się system dwuizbowego parlamentu z powszechnym, bezpośrednim, równym i tajnym głosowaniem do izby niższej, z dwustopniowymi wyborami do izby wyższej. Przedstawiciele do izby wyższej są wybierani przez zgromadzenia ziemstw i dumy miejskie. Zajmowanie się szczegółami tego projektu uważamy za zbędne. Ciekawy jest jego ogólny plan oraz jego “pryncypialna" obrona.
Władzę w państwie nasze liberalne pięknoduchy starają się możliwie najbardziej równomiernie i “sprawiedliwie" podzielić między trzy siły: monarchę, izbę wyższą (Izba Ziemstw), izbę niższą (Izba Przedstawicieli Ludowych), czyli: samowładczą biurokrację, burżuazję, “lud" (to znaczy proletariat, chłopstwo i drobna burżuazja w ogólności). Publicyści liberalni marzą w głębi duszy o tym, aby walkę między tymi różnymi siłami i różnymi kombinacjami tych sił zastąpić “sprawiedliwym" ich zespoleniem w jedną jedność... na papierze! Należy zatroszczyć się o stopniowy, zrównoważony rozwój, należy uzasadnić powszechne prawo wyborcze z punktu widzenia konserwatyzmu (przedmowa pana Struwego do omawianego projektu); należy stworzyć w postaci monarchii i izby wyższej realne zabezpieczenie interesów klas rządzących (tj. realny konserwatyzm); należy przyodziać całą tę niby to chytrze pomyślaną, a w gruncie rzeczy arcynaiwną konstrukcję w górnolotne sofizmaty Rosyjski proletariat długo, bardzo długo jeszcze będzie musiał liczyć się z liberalnymi sofizmatami. Czas zacząć bliżej zaznajamiać się z nimi!
Obronę systemu dwuizbowego liberałowie rozpoczynają od analizy przypuszczalnych argumentów przeciwko temu systemowi. Znamienne, że argumenty te w całości są zapożyczane ze zwykłego arsenału liberalno-narodnickich idei szeroko propagowanych przez naszą prasę legalną. Powiadają, że niby społeczeństwo rosyjskie ma “głęboko demokratyczny charakter", że w Rosji rzekomo nie istnieje nic podobnego do klasy wyższej, silnej swymi zasługami politycznymi, bogactwem itd., ponieważ szlachta była u nas stanem w służbie cara, pozbawionym “ambicji politycznych", a i materialne jej znaczenie zostało również “podważone". Byłoby nawet śmieszne, z punktu widzenia socjaldemokraty, traktować poważnie te narodnickie frazesy, w których nie ma ani krzty prawdy. Polityczne przywileje szlachty w Rosji są powszechnie znane; jej siła od razu wyziera z tendencji konserwatywnej i umiarkowanej, czy też szypowowskiej partii; jej materialne znaczenie “jest podważane" jedynie przez burżuazję, z którą szlachta się zlewa, przy czym całe to podważanie bynajmniej nie przeszkadza temu, że w rękach szlachty skupiają się olbrzymie środki pozwalające jej ograbiać dziesiątki milionów ludzi pracy. Świadomi robotnicy nie powinni mieć co do tego złudzeń, narodnickie frazesy o znikomej sile szlachty rosyjskiej potrzebne są liberałom tylko do tego, by osłodzić pigułkę przyszłych konstytucyjnych przywilejów szlachty. Taka liberalna logika jest psychologicznie nieuchronna: należy ukazać naszą szlachtę jako coś znikomego po to, aby przywileje szlachty móc przedstawić jako znikome odstępstwo od demokratyzmu.
W sytuacji między młotem a kowadłem, w jakiej znajduje się burżuazja, psychologicznie nieuchronne są również idealistyczne frazesy, którymi z takim brakiem smaku operuje nasz liberalizm w ogóle, a jego ulubieni filozofowie w szczególności. “Demokracja — czytamy w komentarzu — jest dla rosyjskiego ruchu wyzwoleńczego nie tylko faktem, ale i postulatem moralno-politycznym. Ponad historyczne uzasadnianie wszelkiej formy społecznej stawia on moralne uzasadnianie..." Niezła próbka owej nadętej i pozbawionej wszelkiej treści frazeologii, za pomocą której “uzasadniają" nasi liberałowie swoje wstępne kroki ku zdradzie demokracji! Uskarżają się oni na “najgorsze zarzuty [? ] wysuwane przeciwko rosyjskiej partii liberalnej przez przedstawicieli bardziej skrajnych żywiołów, jakoby partia ta dążyła do zastąpienia biurokratycznego samowładztwa samowładztwem burżuazyjno-szlacheckim" — jednocześnie zaś jedynej naprawdę demokratycznej instytucji przewidzianej w swoim projekcie, Izbie Przedstawicieli Ludowych, każą nasi liberałowie dzielić się władzą zarówno z monarchią, jak i z izbą wyższą, z izbą ziemstw!
Oto ich “etyczne" i “moralno-polityczne" argumenty na rzecz izby wyższej. Po pierwsze, “system dwuizbowy istnieje w Europie wszędzie z wyjątkiem Grecji, Serbii, Bułgarii i Luksemburga..." To znaczy nie wszędzie, skoro jest szereg wyjątków? A poza tym cóż to za argument: w Europie jest bardzo wiele instytucji antydemokratycznych i dlatego... dlatego nasz “głęboko demokratyczny" liberalizm ma je przejmować? Argument drugi: “niebezpieczne byłoby skupianie całej władzy ustawodawczej w rękach jednego organu", należy stworzyć drugi organ, który by korygował błędy, “zbyt pospieszne" decyzje — “...czyż Rosja powinna okazać się śmielszą od Europy?" A zatem liberalizm rosyjski nie chce być śmielszy od europejskiego, który, jak wiadomo, ze strachu przed proletariatem wyzbył już się całkowicie swej postępowości! Nie ma co mówić, ładni wodzowie ruchu “wyzwoleńczego"! Rosja nie uczyniła jeszcze ani jednego poważniejszego kroku ku wolności, a liberałowie już obawiają się “pośpiechu". Czyż takimi argumentami nie można, panowie, uzasadniać nawet wyrzeczenia się powszechnego prawa wyborczego?
Trzeci argument: “jedno z głównych niebezpieczeństw zagrażających każdemu porządkowi politycznemu w Rosji — to niebezpieczeństwo przekształcenia się w reżim jakobińskiej centralizacji". Co za okropności! Oportuniści-liberałowie nie mają widocznie nic przeciwko temu, aby od oportunistów z obozu socjaldemokracji, nowoiskrowców, zapożyczyć oręż wymierzony przeciwko demokratyzmowi dołów ludowych. Bzdurny straszak “jakobinizmu" wyciągnięty przez Akseiroda, Martynowa i skę oddaje wielkie przysługi członkom Związku Wyzwolenia. Pozwólcie jednak, panowie — gdybyście się istotnie obawiali skrajności centralizmu (a nie “skrajności" konsekwentnego demokratyzmu), to jak usprawiedliwicie ograniczanie powszechnego prawa wyborczego do lokalnych instytucji ziemskich i miejskich?? A przecież je ograniczacie. Przewidujecie w artykule 68 waszego projektu, że “każda osoba mająca prawo udziału w wyborach do Izby Przedstawicieli Ludowych ma takie samo prawo do udziału w wyborach lokalnych, jeśli stale zamieszkiwała w danym powiecie lub mieście w ciągu wyraźnie określonego okresu nie przekraczającego roku". Przecież artykuł ten wprowadza cenzus, przecież czyni on prawo wyborcze faktycznie niepowszechnym, ponieważ każdy rozumie, że właśnie robotnikom, parobkom i robotnikom dniówkowym najczęściej przychodzi przenosić się z miasta do miasta, z powiatu do powiatu, w związku z czym nie mają oni stałego miejsca zamieszkania. Kapitał przerzuca masy robotnicze z jednego krańca kraju na drugi, pozbawia je stałego miejsca zamieszkania i za to klasa robotnicza ma tracić część swych praw politycznych!
To ograniczenie powszechnego prawa wyborczego wprowadza się akurat dla tych ziemskich i miejskich instytucji, które wybierają izbę wyższą, izbę ziemstw. Celom rzekomej walki ze skrajnościami jakobińskiego centralizmu ma służyć podwójne odstępstwo od demokratyzmu: po pierwsze, ograniczenie powszechnego prawa wyborczego przez cenzus stałego miejsca zamieszkania, po drugie, wyrzeczenie się zasady bezpośredniego prawa wyborczego przez wprowadzenie wyborów dwustopniowych! Czyż nie wynika stąd jasno, że straszak jakobinizmu służy tylko wszelkiego rodzaju oportunistom?
Tak jest, nie darmo pan Struwe dał wyraz swej sympatii dla zasad reprezentowanych przez socjaldemokratycznych żyrondystów — nowoiskrowców, nie darmo wychwalał Martynowa, słynnego bojownika przeciwko “jakobinizmowi". Socjaldemokratyczni wrogowie jakobinizmu po prostu mościli i moszczą dróżkę liberalnym burżua.
Twierdzenie członków Związku Wyzwolenia, że właśnie izba wyższa, wybierana przez instytucje ziemskie, może być wyrazem “zasady decentralizacji", wyrazem “momentu różnorodności rozlicznych części Rosji" — jest największą bzdurą. Decentralizacja nie może się wyrażać w ograniczaniu powszechności wyborów; różnorodność nie może wyrażać się w ograniczaniu zasady bezpośredniości wyborów. Nie na tym polega istota sprawy, którą członkowie Związku Wyzwolenia starają się zaciemnić. Polega ona na tym, że według ich systemu izba wyższa niechybnie stanie się przede wszystkim i głównie organem szlachty i burżuazji, ponieważ właśnie proletariat jest bardziej niż ktokolwiek inny odsuwany przez cenzus stałego miejsca zamieszkania i dwustopniowy system wyborów. Istota rzeczy jest tu tak jasna dla każdego, kto choć trochę obeznany jest z zagadnieniami politycznymi, że sami autorzy projektu przewidują tu niechybny sprzeciw.
“Ale — czytamy w komentarzu — powie ktoś, że niezależnie od tego, w jaki sposób wybory byłyby zorganizowane, wygląda na to, że dominującą rolę w życiu terenu odgrywać będzie nadal klasa wielkich właścicieli ziemskich i przedsiębiorców. My sądzimy [cóż za głęboko demokratyczny sąd! ], że i tutaj przejawia się przesadny strach przed «żywiołem burżuazyjnym». Nie ma nic niesprawiedliwego [!!] w tym, że klasa właścicieli ziemskich i przemysłowców uzyska wystarczającą [! l możliwość reprezentowania swoich interesów [powszechne prawo wyborcze żywiołowi burżuazyjnemu nie wystarcza! ], skoro równocześnie otwierają się szerokie możliwości przedstawicielstwa dla innych grup ludności Niedopuszczalne ze względów moralnych i politycznie niebezpieczne są tylko przywileje..."
Niechaj robotnicy dobrze zapamiętają sobie tę “liberalną" moralność. Pozwala ona chełpić się demokratyzmem, potępiać “przywileje" i uzasadniać cenzus stałego miejsca zamieszkania, dwustopniowe wybory, monarchię... Widocznie monarchia nie jest “przywilejem", a może jest to przywilej dopuszczalny ze względów moralnych i politycznie nie niebezpieczny!
Nieźle poczynają sobie nasi wodzowie ruchu “wyzwoleńczego" spośród społeczeństwa! Nawet w najśmielszych swych projektach, w niczym zresztą nie wiążących całej ich partii, zawczasu szukają usprawiedliwienia dla reakcji, bronią przywilejów burżuazji sofistycznie udowadniając, że przywilej nie jest przywilejem. Nawet w swej działalności publicystycznej najbardziej wolnej od materialnych rachub, najbardziej odległej od bezpośrednich celów politycznych, już prostytuują pojęcie demokratyzmu i rzucają oszczerstwa na najbardziej konsekwentnych burżuazyjnych demokratów — jakobinów epoki Wielkiej Rewolucji Francuskiej. A cóż dopiero będzie dalej? W jaki sposób zaśpiewają odpowiedzialni przed partią i praktyczni politycy liberalnej burżuazji, skoro najbardziej idealistycznie nastrojeni liberałowie już dziś zajmują się teoretycznym przygotowaniem zdrady? Jeśli najśmielsze pragnienia skrajnej lewicy członków Związku Wyzwolenia nie sięgają poza monarchię z dwuizbowym parlamentem; jeśli taką tylko stawiają cenę ideologowie liberalizmu, to jakiego dobiją targu macherzy liberalizmu?
Dla rewolucyjnego proletariatu polityczne sofizmaty liberalizmu stanowią skromniutki, lecz cenny materiał pozwalający poznać prawdziwą klasową naturę nawet przodujących żywiołów burżuazji.